poniedziałek, 5 marca 2012

W Libii...

W Libii radośnie zdewastowano dwa brytyjskie cmentarze wojenne w Benghazi. Nagrobki roztrzaskiwano kopniakami, wzywając przy tym Allacha, młotami rozwalano Krzyż Poświęcenia (Cross of Sacrifice). W szczątki poszły groby Brytyjczyków, Żydów, co najmniej jednego Polaka. 
Powstrzymam się od komentarza...
Komisja Grobów Wojennych Wspólnoty Brytyjskiej już zapowiedziała że cmentarze zostaną odbudowane. 
Sprawa jest dla mnie bolesna, bo każdy wieczór poświęcam na badanie losów żołnierzy z brytyjskiego cmentarza w Krakowie.
Ale bez komentarza, naprawdę bez komentarza...



niedziela, 5 lutego 2012

Przerwa "techniczna"

Przez pewien czas nie pojawią się nowe wpisy. Muszę uporządkować zebrany materiał, dotrzeć do kilku źródeł. Po prostu przerwa techniczna. 

niedziela, 29 stycznia 2012

Załoga Liberatora EV961. 178. dywizjon RAF.

http://www.twoja-praga.pl/praga/pomniki/1681.html
14 sierpnia 1944, po całonocnym locie z Włoch, nad Warszawą pojawiło się 28 alianckich bombowców z zaopatrzeniem dla powstańców. Liberator EV961 trafiony przez niemiecka artylerię przeciwlotniczą runął na Pradze w Parku Skaryszewskim, nieopodal Jeziorka Kamionkowskiego. Ocalał jeden członek załogi, strzelec pokładowy, sierżant Lyne. Lata później, w 1988 roku, wraz z premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, odsłoni na miejscu katastrofy  płytę poświęconą swym poległym towarzyszom. 

http://www.twoja-praga.pl/praga/pomniki/1681.html
Wszyscy spoczywają na cmentarzu w Krakowie.


Pilot George Dougald MacRea. Królewskie Kanadyjskie Siły Powietrzne.

Pilot George MacRea.http://www.cottagecountrynow.ca 
George MacRea, wraz z swym starszym bratem Jamiem, dorastali nad jeziorem Wahwashkesh w Kanadzie. Tam wśród lasów ich rodzice prowadzili ośrodek wypoczynkowy Linger Long Lodge. Obaj w czasie wojny wstąpili do wojska George do lotnictwa, Jamie do kanadyjskiego pułku Argyle and Sutherland Highlanders. Obaj umrą w przeciągu jednego dnia. George roztrzaska się w Liberatorze na warszawskiej Pradze. Jamiego zabije niemiecki pocisk artyleryjski w okolicach Falaise. 
W 2006 roku na brzegach jeziora, gdzie dwaj bracia spędzili młodość, odsłonięto poświęcony im pamiątkowy kamień

Sierżant (radiooperator) John Edward Porter. Royal Air Force Volunteer Reserve.
"Wciąż słychać ukochany głos. Spotkamy się ponownie Drogi Synu."-epitafium na nagrobku.
John Porter pochodził z Dagenham (dziś w obrębie wielkiego Londynu). W chwili śmierci miał 21 lat. 


Porucznik (nawigator) Percy Gordon Coutts. Południowoafrykańskie Siły Powietrzne. 
Na Percy Couttsa w odległej Południowej Afryce, nadaremnie, czekała żona Sophia...
Sierżant (strzelec pokładowy) Hugh Valance McLanachan. Royal Air Force Volunteer Reserve.


Sierżant (mechanik) Richard Herbert Scott. Royal Air Force Volunteer Reserve.
"Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół  swoich"-Ewangelia świętego Jana 15:13, epitafium na nagrobku.
Richard Scott buł synem Herberta i Amy, mieszkał w Bromley (dziś część Wielkiego Londynu). Gdy zginął miał 21 lat.
Sierżant (strzelec pokładowy) Arthur Sharpe. Royal Air Force Volunteer Reserve.
Artur Sharp pochodził z miasta Chorley w Lancashire. Jego rodzicami byli William i Esther, miał też siostrę Helen. Gdy zginął w Warszawie miał 22 lata. W 1990 roku, rok po śmierci siostry, jego siostrzeniec i szwagier przy nagrobku umieścili  tabliczkę. Po latach, rodzeństwo się połączyło...


niedziela, 22 stycznia 2012

Załoga Liberatora EW264. 178 dywizjon RAF

W nocy z 14 na 15 sierpnia 1944 roku z zrzutami dla walczącej Warszawy z Brindisi w Włoszech wyruszył Liberator EW264. Tej nocy wraz z nim nad stolicę Polski leciało 25 innych maszyn. Wszystkie z zaopatrzeniem dla powstańców. Nad Warszawą Liberator staje w ogniu, trafiony przez niemiecką artylerię lub nocne myśliwce. Samolot spada na Bateryjce na Ochocie. Cała załoga ginie. Dziś na rondzie Zesłańców Syberyjskich znajduje się poświęcony ich pamięci obelisk. Po wojnie ich ciała zostały przeniesione do Krakowa. 

Chorąży (pilot) Murray Alexander Baxter. Royal Australian Air Force.

Murray Baxter (czwarty od prawej w pierwszym rzędzie) wraz
z towarzyszami z szkolenia RAAF.
http://www.awm.gov.au 
Murray Baxter urodził się 17 października 1920 roku w Wallacedale w australijskim stanie Victoria. Był synem Alexandra i Winifred. Był żonaty z Margaret. 11 października 1941 roku zaciągnął się do wojska i został pilotem bombowym, by trafić następnie do 178 dywizjonu RAF. 

"Szlachetnie wykonał swój obowiązek
Zawsze będziemy o nim pamiętać."
-epitafium na nagrobku
Sierżant (radiooperator/strzelec) Fernard Joseph Barrett.


"Spoczywaj w pokoju. I niech Bóg będzie z Tobą"
-epitafium na nagrobku.
Fernard Barrett był synem Jamesa i Suzanne, z domu Morel, która prawdopodobnie była Francuzką. Rejestr Komisji  jako miejsce pochodzenia podaje francuskie miasto Roubaix. Jak cała reszta załogi Liberatora EW264 był członkiem Royal Air Force Volunteer Reserve (RAFVR), ochotniczej rezerwy dla sił lotniczych, na podobnych zasadach jak Armia Terytorialna. Większość załóg brytyjskich bombowców wywodziła się z    RAFVR. W momencie zestrzelenia ich bombowca Barrett miał 23 lata.

Sierżant (bombardier) Gordon Wallace Joslyn.




Gordon Joslyn pochodził z Swindon w hrabstwie Wiltshire, tam też mieszkali jego rodzice Cliford i Janet. Gdy zginął miał 20 lat.

Sierżant (nawigator) Richard William Robinson.


"Ukochanej pamięci naszego drogiego syna i brata"
-epitafium na nagrobku. 
Richard Robinson, swe imię otrzymał po ojcu, matka nazywała się Hilda May, mieszkał w Maidstone w hrabstwie Kent. W momencie śmierci miał 21 lat.

Sierżant (mechanik) John Winter. 




Sierżant (strzelec) Jasper Victor Lee




Sierżant (strzelec) William Pratt.




William Pratt urodził się w szkockim mieście Kelso. Jego rodzicami byli James i Beatrice. Miał 20 lat kiedy zginął niosąc pomoc Warszawie.

Źródła:
http://www.awm.gov.au/
http://www.cwgc.org/
http://www.sppw1944.org/




poniedziałek, 16 stycznia 2012

Sierżant Maxwell J.A. Wyllie. Królewskie Australijskie Siły Powietrzne (RAAF)

"Niech Jego dusza spoczywa w pokoju"
-epitafium na nagrobku
Maxwell Wyllie przyszedł na świat  10 listopada 1915 roku w Brisbane w australijskim stanie Queensland. Jego rodzicami byli William i Ellen, wraz z nimi mieszkał w New Farm, na  przedmieściach Brisbane. W cywilu pełnił funkcje kierowniczą w jednym z wielu przedsiębiorstw w rodzinnym mieście. 5 stycznia 1941 roku zaciągnął się do wojska. Trafił do Królewskich Australijskich Sił Powietrznych, do 460 dywizjonu bombowego. Jednostka ta od 12 marca 1942 roku, operując z lotnisk w Anglii przeprowadzała naloty na Niemcy, Włochy i kraje okupowane. Dywizjon przez okres swej wojennej działalności stał się najbardziej "wydajną" australijską jednostką bombową, zrzucając blisko 25 tysięcy ton bomb. Poniósł też największe straty- 181 straconych maszyn i 1018 zabitych lotników. W tej statystyce mieści się też samolot Wylliego...i on sam.
2 lipca 1942 roku o godzinie 23:27 z lotniska w Brighton wystartowało 18 bombowców 460 dywizjonu. Ich celem była Brema. Jedną z maszyn był Wellington o numerze Z 1381 i sygnale wywoławczym UV-H. Na jego pokładzie sierżant Wyllie pełnił funkcję obserwatora. Za sterami zasiadali piloci A.Johnston i D.Downing. Na stanowiskach ogniowych  i przy radiach D. Radke i  W.Taylor (przedni strzelec), funkcję tylnego strzelca pełnił W. Reed. 

Wellington 460 dywizjonu RAAF.
http://cas.awm.gov.au
W czasie drogi powrotnej z misji, tuż przy holenderskiej granicy Wellington znalazł się pod ostrzałem niemieckiej artylerii przeciwlotniczej. Samolot został trafiony i zaczął pikować. Pilot rozkazał załodze opuścić maszynę, sam z drugim pilotem prawie do do końca starali się odzyskać kontrole nad maszyną. Johnston zginął za sterami kiedy bombowiec uderzyła w ziemię, Downing wyskoczył, lecz jego spadochron nie zdąrzył się otworzyć, zginął na miejscu. Przedni strzelec Taylor miał pecha, jego spadochron zniósł go na przewody elektryczne. Pozostali członkowie wylądowali w miarę bezpiecznie, doznając lekkich obrażeń, Wyllie miał potłuczone plecy. On, Radke i Reed trafili oczywiście do niewoli. 4 sierpnia 1942 roku byli już Stalagu 8b w Łambinowicach. W tym czasie Luftwaffe nie miało jeszcze w pełni rozbudowanej sieci swoich obozów dla wziętych do niewoli alianckich lotników, dlatego wielu podoficerów trafiało do obozów zarządzanych przez armię. Lotnicy trzymani byli razem, a przede wszystkim Niemcy nie wysyłali ich do podobozów roboczych. Brak przymusu pracy na rzecz nazistów, który spotykał resztę jeńców (oczywiście nie oficerów i personel chroniony, jak medycy, sanitariusze, choć w tym ostatnim wypadku  Niemcy często łamali postanowienia Konwencji Genewskiej) miał jeden minus. Z obozów roboczych łatwiej można było uciec. Lotnicy znaleźli na to sposób, zamieniali się dokumentami i tożsamością z innymi jeńcami i jako oni trafiali do komand roboczych i podejmowali ucieczki. Wiele udanych. Ci którzy pod ich tożsamością zostawali w Łambinowicach też byli zadowoleni, lotnikom za drutami obozu żyło się nieco lepiej. 
Wyllie wraz z jeszcze jednym Australijczykiem Derekiem Scottem, postanowił  spróbować w ten sposób umknąć. Na zmianę miejsc zdecydowało się dwóch żydowskich jeńców: Mordechai Melzer i Joseph Terry. Za nich to Australijczycy trafili do obozu pracy. Tu pojawia się mały problem, w dostępnych mi danych pojawia się nazwa Tarnowitz (obóz E479). Ale czy chodzi o Tarnowskie Góry? Jeśli tak znaczyło by to iż w czasie swojej ucieczki lotnicy pokonali pieszo (lub koleją) kilkadziesiąt kilometrów do miejsca gdzie zostali schwytani. Z  drugiej strony wielu żydowskich jeńców pracowało w Czeladzi, która od miejsca schwytania jest mniej odległa.
W każdym razie Wyllie z towarzyszem opuścili obóz roboczy, i liczyli że uda im się koleją dostać do któregoś z bałtyckich portów i na pokładzie neutralnego statku umknąć do Szwecji. Do żadnego z pociągów jednak się nie dostali i pieszo wędrowali wzdłuż linii kolejowej Trzebinia (wtedy wcielona do III Rzeszy) -Krzeszowice (już w Generalnym Gubernatorstwie, przemianowane na Kressendorf). Po drodze zauważyła ich załoga wartowni 368F-Niemiec Alfred Gebauer i Polak, policjant kolejowy Stanisław Krakowski. Postanowili wylegitymować tajemniczych piechurów, gdy okazało się że nie maja dokumentów i co więcej gdy oświadczyli że są jeńcami wojennymi Gebauer wydobył pistolet. Scott zeznawał potem że Niemiec zachowywał się wręcz histerycznie, krzyczał, groził bronią. Jeńcy pokazali mu identyfikatory jenieckie. Zastanawiam się czy na reakcję Gebauera nie miała wpływy fałszywa, żydowska tożsamość Australijczyków, bo dalszy ciąg wydarzeń okazał się tragiczny. W pewnym momencie Gebauer strzelił do stojącego przed nim Wylliego. Ten trafiony w brzuch zaczął się zataczać, wtedy Niemiec strzelił jeszcze raz. Lotnik padł na ziemię. Przerażony Scott bez ruchu zamarł przed wrzeszczącym Gebauerem, wyraźnie próbującym sprowokować go do ucieczki. Gdy to się nie udało Niemiec rozkazał mu podnieść ręce, a Krakowski go przeszukał. Na ziemi wił się z bólu Wyllie. Tego było za dużo dla  Scotta, zemdlał. Gdy odzyskał świadomość Wyllie nadal żył, jednak obaj funkcjonariusze zabronili udzielić  mu pomocy. Odprowadzili Australijczyka do Krzeszowic, po drodze Gebauer strzelił do niego niecelnie. Strzelanina sprowadziła jednak na miejsce żandarmerie polową, która przejęła Scotta. Żandarmeria przeprowadziła również przesłuchania obu funkcjonariuszy, którzy oświadczyli iż strzelali do dwóch próbujących uciec cywili i nie wiedzieli że są oni jeńcami, ci nie mieli im pokazać żadnych jenieckich identyfikatorów. Co ciekawe śledztwo w tej sprawie musiało toczyć się dalej bo w literaturze trafiłem na zeznania Krakowskiego z 22 czerwca 1943 roku (tragiczne wydarzenia miały miejsce w nocy z 21 na 22 kwietnia 1943) gdzie oświadczył że jako dawny polski policjant całkowicie rozumie i popiera działania jakie podjął Gebauer. Natomiast zeznania ocalonego jeńca są całkowicie nieprawdziwe, co ciekawe mówiąc o nim używa jego fałszywego nazwiska Joseph Terry. 
 Pozostawionego przy torach ranny Wyllie, mimo udzielonej później pomocy, umiera 22 kwietnia 1943 roku. Przeżył zestrzelenie swego bombowca, otarł się o śmierć, by znaleźć ją potem tysiące kilometrów od rodzinnej Australii, w odległym kraju. Został pochowany na cmentarzu w Krzeszowicach. 
Jego nekrolog znalazł się w 5. numerze obozowej gazety "Clarion". 
8 czerwca 1944 roku "London Gazette" (22 czerwca "Commonwealth of Australia Gazette") poinformowała o wyróżnieniu sierżanta Maxwella Wyllie  wspomnieniem w raporcie (Mention in Despatches).
Źródła:
Clutton-Brock O., Footprints on the Sands of Time. RAF Bomber Command Prisoners of War in Germany !939-1945, London 2003.

sobota, 14 stycznia 2012

Parę słów...

Poprzednim wpisem zakończyłem wspominanie żołnierzy spoczywających w kwaterze 2A krakowskiego cmentarza. Kolejna kwatera (1) jest miejscem spoczynku lotników, załóg maszyn zastrzelonych nad Polską w czasie zrzutów dla Powstania Warszawskiego i Armii Krajowej. Jedynym wyjątkiem jest australijski lotnik Maxwell Wyllie (jego losy przedstawię jako pierwsze).
Wpisy przybiorą nieco inny kształt, w całości będę przedstawiać losy załogi zestrzelonego samolotu. W ten sposób uniknę powtarzania się, jak to ma często miejsce teraz z żołnierzami z tych samych jednostek. 

Szeregowy John Ferrier. Royal Scots


John Ferrier był żołnierzem w pułku Królewskich Szkotów (Royal Scots). Przypuszczam że w pierwszym batalionie, jak wspominany już wcześniej James Lamb. Batalion był częścią Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego w Francji.  W czasie kampanii 1940 roku Szkoci najbardziej zacięte walki toczyli w czasie osłaniania odwrotu do Dunkierki w okolicach Le Paradis i Bethune. Część z nich stało się ofiarami masakry  jeńców dokonanej przez SS w Le Paradis. Ferrier trafił do niewoli, by umrzeć w niej 19 listopada 1942 roku.  Miał wtedy 31 lat.